Marek Rupiński

O MNIE

Z miłości do kolarskich kilometrów

Wielu kolarzy drogę do kariery zaczynało już od najmłodszych lat. W moim przypadku było jednak trochę inaczej…

Na świat przyszedłem 5 stycznia 1975 r. Od najmłodszych lat rozpierała mnie energia, którą byłem w stanie ujarzmić uprawiając sport. Lista uprawianych dyscyplin nie była szczególnie długa – jazda na rowerze, lekkoatletyka, piłka nożna. W szczególności ostatnia z wymienionych zyskała moją szczególną sympatię. Wpatrzony w takie postaci jak Grzegorz Lato czy Zbigniew Boniek marzyłem o zawodowej grze, przez co zaczynając szkołę podstawową trafiłem do klasy o profilu piłkarskim.

Choć nie osiągnąłem kariery pokroju Lewandowskiego, kopanie piłki sprawiało i nadal sprawia mi wiele frajdy. Pomimo lat pasja wciąż się we mnie tli, skutecznie podtrzymywana poprzez regularne uczestnictwo w piłkarskich rozgrywkach klubów amatorskich. Nim się obejrzałem, stuknęła mi czterdziestka a wraz z nią – w dość nieoczekiwany sposób – wrócił do mnie rower.

Mówi się, że po 40-stce mężczyzn dopada kryzys wieku średniego. Być może w sporcie znalazłem skuteczny środek przeciwdziałający tego typu problemom. Gdzieś w wieku 42 lat postanowiłem wrócić do korzeni. Pożyczyłem więc od sąsiada rower szosowy i ruszyłem przed siebie.

Miało być kilkanaście kilometrów, a skończyło się na przeszło stu. Odkryta na nowo przyjemność z jazdy rowerem od razu zakończyła się zakupem własnego sprzętu. Jeździłem coraz częściej i na dłuższych dystansach. Zmęczenie? Było, ale chęć pokonania własnych ograniczeń pchała mnie nieustannie do przodu. Wtedy nie wiedziałem jeszcze, że wyjechałem na trasę, która zwiąże mnie z ultramaratonami.

Ultrakolarstwo dla wielu ludzi jest niezrozumiałe. W końcu są prostsze dyscypliny, które nie wymagają tak wielu poświęceń, nie wiążą się z takim bólem i zmęczeniem. Dla mnie jednak to czysta przyjemność i relaks. Zmęczenie przychodzi za to wtedy, gdy nic nie robię.

Długodystansowe wyścigi kolarskie wymagają przede wszystkim pracy nad samym sobą. Kondycja fizyczna to jedno, natomiast nastawienie psychiczne to drugie, nie mniej ważne. Startując w wyścigach zawsze miałem w głowie żmudny proces układania z puli obrazu. Każdy kilometr był właśnie fragmentem całości, której układania nie mogłem porzucić w połowie. To właśnie predyspozycje fizyczne oraz charakter sprawiły, że już w 3 lata od pierwszej przymiarki do roweru szosowego odważyłem się wystartować w pierwszym kolarskim ultramaratonie.

Jak dotąd wystartowałem w kilku ultramaratonach i zazwyczaj znajdowałem się w ścisłej czołówce.

Jednym z najtrudniejszych wyzwań było Race Around Poland – liczący 3600 km i 30000 m wzniesień ultramaraton dookoła Polski. Linię mety przejechałem osiągając czas 227h 58m 56s. Choć trudno opisać towarzyszące mi emocje w tamtym momencie, jeszcze więcej czekało na mnie w przyszłości.

Kiedy otrzymałem zaproszenie od organizatorów Race Across America (RAAM) musiałem kilka razy się upewnić, czy to nie żart. Możliwość wzięcia udziału w najtrudniejszym wyścigu kolarskim na świecie była jak spełnienie jednego z życiowych marzeń. Tym bardziej, że jak dotąd wyścig ten ukończył zaledwie jeden Polak.

Długi czas przygotowań i wiele wyrzeczeń sprawiło, że w czerwcu 2023 roku pojawiłem się na linii startu i z wielką ekscytacją ruszyłem na podbój Ameryki. Nie było łatwo, ale dzisiaj mogę pochwalić się, że udało mi się ukończyć wyścig z czasem 10 dni i 5 godzin. Dodatkowo, zdobyłem pierwsze miejsce w kategorii do 50-ciu lat, drugie miejsce w klasyfikacji generalnej, tytuł najszybszego mężczyzny oraz najlepszego debiutanta roku – Rookie of The Year.

Obecnie szykuję się na Japońską Odyseję – długodystansowy rajd rowerowy po Japonii, który sprawdzi nie tylko moją wytrzymałość fizyczną, ale również siłę psychiczną. Start 24.10.2023!

Dotychczasowe wyścigi